piątek, 29 sierpnia 2014

Wirtualne życie

Mam dwie znajome na znanym portalu społecznościowym (znajomych mam wielu, ale dziś o dwóch z nich chciałam wam opowiedzieć). Pierwsza z nich jest niezwykle inteligentną młodą kobietą. Posiada niewyszukane poczucie humory i dar opisywania otaczającego ją świata. Często wrzuca posty o spotykającym ją absurdzie życia współczesnego. Druga natomiast jest niezwykle piękna i fotogeniczna. Codziennie wrzuca nowe zdjęcia. Pierwsza z nich dostanie 10 lajków, druga 110. Często się zastanawiam dlaczego znajomi (i znajomi znajomych) nie czytają tak zabawnych opowieści. Wynika to z braku czasu z czystego lenistwa? Czy oznacza to, że zaczynamy żyć w świecie obrazkowym, gdzie ciekawsze staje się jak wyglądasz niż co masz do powiedzenia? Coraz więcej czasu poświęcamy na oglądanie zdjęć modelek fitness niż na zapoznawanie się z wiedzą i treścią jakie chcą przekazać.  Czy wirtualne piękno ważniejsze niż nasze wirtualne wnętrze?
W celu poznania źródła obrazka kliknij TUTAJ
Pierwszy komputer dostałam w wieku 16 lat. Internet był wtedy mocno limitowany i codziennie mogłam posiedzieć w sieci jedynie 30 min. Czas spędzałam głównie na Gadu - Gadu gdzie rozmawiałam z koleżankami, które widywałam każdego dnia. Portale społecznościowe nie istniały jeszcze na polskim rynku. Nie mówiąc już o tak szybko rozwiniętej fotografii. Wszystko było słowem. Nie pokazywałam swojej twarzy w wirtualnym świecie i nie widziałam innych. Teraz, mając 30-tkę na karku, widzę codziennie piękne ciała modelek, coraz to nowe fryzury moich znajomych. Przyznaję-  daję się wciągnąć w modę zdjęciową. Wiem już jaki jest mój dobry profil, jak ustawić się na zdjęciu aby wydobyć mięśnie brzucha oraz jakie filtry nałożyć na fotografie, aby wyglądała ciekawie. Zdaję sobie jednak sprawę, że sama zapędzam się w kompleksy oglądając niesamowite zgrabne modelki fitness. Później płaczę nad tym, że nie wyglądam tak jak bym chciała i narzucam na siebie kolejny plan treningowy, kolejny plan dietetyczny. Wpadam w szał dbania o siebie po to tylko, aby dorównać innym. Ja- dojrzała kobieta- zachowuję się jak nastolatka. Trudno bowiem wyzwolić się z tej medialnej nagonki na piękne ciała.

A prawda jest taka, że same sobie (mam tu na myśli kobiety) rzucamy kłody pod nogi. Lajkujemy piękne ciała, promujemy chudość i fitnessowy wygląd, dążymy do bycia szczuplejszą, piękniejszą. Wrzucamy swoje plany treningowe, dietetyczne, wymiary, a później rzucamy się do świata, mężczyzn, mediów, że promują chudość i urodę, że nikt nie chce słuchać tego co mamy do powiedzenia. A właśnie: czy mamy już coś do powiedzenia? Ulubione tematy to sport i dieta, a gdzie się podziały rozmowy o pasjach, podróżach, książkach i marzeniach? Doprowadziłyśmy się do punktu, gdzie wolimy wykonać porządny trening niż iść ze znajomymi na piwo. Czy nasze fitness marzenia nie niszczą nam życia? Czy posiadanie ciała modelki może być marzeniem? 

Szukam więc tej granicy pomiędzy zdrowym trybem życia a obsesją fitnessową. Dlatego usunęłam z dysku plik z „inspiracjami” zastępując go kolekcją zdjęć D.I.Y. Zrezygnowałam z obserwowania modelek fitness na rzecz znanych trenerów fitness. Robię zdjęcia otaczającego mnie świata, a nie mojej sylwetki w lustrze. Usunęłam z obserwowanych blogi, z których niczego nowego się nie uczyłam. Rozpoczęłam zwyczaj niedzieli offline zamiast niedzielnych poranków z kawą i blogiem. Po pracy ćwiczę zamiast sprawdzać po raz setny swoja pocztę, blogi czy portale społecznościowe. Wychodzę ze znajomymi na miasto i piję piwo dobrze wiedząc, że następny dzień będzie nie treningowy i niedietetyczny. Uczę się słuchać swojego ciała i nie jestem już tak surowa dla siebie. Ograniczam portale społecznościowe, bo życie jest „out there”. Nawet jeśli nie jest tak piękne i kolorowe jak w świecie wirtualnym, ale jest moje i jest prawdziwe.

3 komentarze:

  1. Niestety tak to jest, że coraz bardziej skupiamy się na wymiarze wizualnym, niż treści, która powinna do nas dotrzeć.. Dobrze, że robisz coś, aby się od tego oderwać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda jest taka, że dzisiejsze społeczeństwo przyzwyczaiło się do wszystkiego w formie INSTA. Mamy obrazek, twitta na jedynie 150 znaków, strony z obrazkami, przeglądamy krótkie notatki prasowe i czterominutowe filmiki.
    Tak jest łatwiej, szybciej i przede wszystkim - nie wymaga to za wiele myślenia. Rośnie nam pokolenie idiotów, dla których przeczytanie 300 stronicowej książki czy napisanie podania, to abstrakcja i kosmos, ale robienie sobie 50 zdjęć dziennie i wysyłanie 300 krótkich smsów - to norma.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z przedmówczyniami - teraz jesteśmy bardzo nastawieni na obraz, nie na słowo. To czasami widać także po blogach - te, które maję niewiele do powodzenia, a jednocześnie mają mnóstwo zdjęć zamiast konstruktywnych postów, często moją najwięcej lajków. Poza tym przyznam się, że niedawno usunęłam z fb fanpejdż jednej ze stron, która reklamuje się jako propagująca zdrowy styl życia, bo po prostu zaczęły mnie wkurzać półnagie, wygięte pod dziwnym kątem dziewczyny... Od te strony wymagałam jakichś ciekawostek nt. treningów, a nie zdjęć, które w 80% są wyretuszowane..

    OdpowiedzUsuń