sobota, 6 września 2014

Dieta- moja inwestycja w przyszłość

W sierpniowym numerze Wysokich Obcasów zamieszczony jest wywiad z Andrzejem Grabowskim. Wywiad sam w sobie jest ciekawy, ale nie o nim dziś mowa. Chciałabym się skupić na pierwszym akapicie, gdzie aktor opowiada swoją historię z dzieciństwa. Jako 5 latek za sprawą swojej ciotki zasmakował papierosów. Ów ciotka uważała bowiem, że papierosy nie szkodą. Zmarła kilkadziesiąt lat później na raka płuc (w wieku 80 lat). Było to kawał czas temu. Miejscowość była mała. Wiedza nierozpowszechniona. Badania nieprzeprowadzone. Nikt nic nie wiedział o szkodliwości niektórych produktów. Zaczęło mnie zastanawiać co się okaże za kolejne 50-60 lat. Czy to co teraz robimy nie okaże się zabójcze? E- papierosy, odżywki, bezglutenowa żywność etc. Czy to nie prowadzi nas prosto do grobu?
Źródło obrazka TUTAJ

Zarzuceni jesteśmy informacją. Co roku wydawnictwa, czasopisma podają inną modę żywieniową. Autorzy prześcigają się w pomysłach na super diety, po których będziemy mieć super sylwetki. Obecnie każdy może wydać książkę- ważne aby się sprzedała. A my- biedni konsumenci- czytamy i w to wierzymy. A to już nie te czasy, aby ślepo wierzyć w słowo pisane. Problem jest w tym, że światem rządzi pieniądz i cokolwiek się sprzedaje jest dobre (w sensie marketingu). I nie ważne czy powoduje to u nas choroby czy nie. Ważne aby kręciło interes. A jeśli spowoduje zniszczenia w organizmie to nic nie szkodzi- nakręca to rynek farmaceutyczny! 

Dlatego cokolwiek przeczytamy, obejrzymy musimy odpowiednio zweryfikować. Ciężko już w tym się połapać. Przyznam się, że i ja się w tym gubię. Pomimo tego, że mam w domu odżywki białkowe to podchodzę do nich jak do jeża. Nie ufam im. I wiem, że wiele fit- blogerek rozpisuje się o ich wspaniałych właściwościach. Ale – wybaczcie - blogerki nie są one dla mnie autorytetem naukowym. Dlatego wykreśliłam odżywki białkowe ze swojego jadłospisu. Może i się mylę, ale mam przeczucie, że za kilkanaście / kilkadziesiąt lat wyjdzie co w nich siedzi. Patrząc nawet na skład powinna nam się zaświecić lampka ostrzegawcza. Dlatego mówię otwarcie NIE odżywkom.


Źródło obrazka TUTAJ
Kolejna sprawa weganizm vs mięsożercy. Debata, która trwa od lat. Czy powinniśmy jeść mięso czy nie. I teraz siedzę nad klawiaturą, uderzam się w czoło i mówię „Myśl Puchatku, myśl”. W domu zawsze się jadło mięso, społeczeństwo je mięso, fitness- boginie jedzą mięso. Czy więc i ja mam jeść? Powiem wam, że nie znam na to odpowiedzi. Wydaje mi się, że każdy z nas musi podjąć w pewnym momencie decyzję o swojej przyszłości. Teraz NIKT tego nie wie. Dowiemy się za kilkadziesiąt lat. Dla nas już będzie za późno, ale przyszłe pokolenia nauczą się na naszych błędach. Osobiście chylę się ku temu, że weganizm jest lepszym wyborem. I powoli dążę w tym kierunku. Dlaczego? Bo będąc przed rok na diecie zbilansowanej czułam się źle. Coś się działo z moim ciałem. Coś mi mówił. Coś mu nie służyło. Byłam u wielu lekarzy, zielarzy i wróżbitów. Każdy leczył na swój sposób wlewając, wkładając we mnie jeszcze więcej chemii. A ja w zamian wkładałam pieniądze w ich kieszenie. Ponadto bardziej trafiają do mnie argumentacje diety roślinnej. Zdaję sobie sprawę, że osoby mięsne przedstawiają wiele argumentów (przeczytanych ) za walorami dużej ilości białka. Na to weganie odpowiedzą kontrargumentami. Ja nie chcę brać udziału w takiej dyskusji, bo nie wiem kto ma racje. 

Wiem jednak jedno: wybór diety to jest MOJA inwestycja w przyszłość. Się okaże czy dobra czy zła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz