niedziela, 6 kwietnia 2014

W siłowni czy w domu?

Jednym z moich największych dylematów jest wybór miejsca ćwiczeń: siłownia czy dom? Każde z tych miejsc ma inne walory.

Siłownia posiada pełne wyposażenie, dużo miejsca i odpowiednie warunki do ćwiczeń. Dodatkowo czujne oko instruktora sprawi, że wykonamy ćwiczenie dokładniej i solidniej. Ciężko też zrezygnować z ćwiczeń w połowie jak już poświęciliśmy swój czas na wyjście. Minusy? Dla osób początkujących, nie mających jeszcze techniki ani wewnętrznej pewności siebie jest mocno krępujące ćwiczenie przy innych ludziach.  A często się zdarza, że właśnie Ci inni ludzie potrafią swoim spojrzeniem i zachowaniem mocno zniechęcić. Coraz częściej w większych siłowniach zauważam modę na bycie FIT nie koniecznie związane z ćwiczeniem. Wyjście na siłownie kończy się na ubraniu się w markowe ciuchy i spotkanie ze znajomymi przy jakiejś maszynie- na ćwiczenia już braknie czasu.
Pamiętam jak jeszcze za czasów prowadzenia zajęć Indoor Cycling wpadłam na zastępstwo za kolegę. Zajęcia były poświęcone dla kolarzy. W tamtym czasie nie był to dla mnie duży problem, gdyż jazda na rowerze była moim codziennym treningiem. Wpadam więc do sali ubrana w bluzkę z Myszką Miki i zwykłe buty bez możliwości wczepienia się w pedały. Chłopak stojący już w sali spojrzał na mnie z pogardą i spytał: Ty tu prowadzisz zajęcia??? Uśmiechnęłam się tajemniczo i szybko zmieniłam płytę na zajęcia sprintowe o wysokiej kadencji. Po 50 min takiego pedałowania koleś podszedł i spytał się co ma ćwiczyć, aby osiągać takie wyniki jak ja. Nie piszę tego w celu chwalenia się, ale nakreślenia problemu jaki jest na siłowniach: niepozornie wyglądający nowicjusze są zniechęcani do dalszych ćwiczeń przez starych, wyrobionych klientów.

Dlatego nasze własne cztery katy okazują się fantastycznym miejscem na rozpoczęcie ćwiczeń. Co jeszcze przemawia za treningiem w domu? Większa swoboda ruchu - RAZ, ulubione ubranie (nie pójdę przecież na siłownię w szortach i staniku sportowym) - DWA, oszczędność czasu na dojazd - TRZY, można krzyczeć, wydawać dziwne dźwięki i przeklinać- CZTERY, zero opłat - PIĘĆ, nikt Cię nie ocenia, nie obserwuje, nie patrzy dziwnie jak ćwiczysz- SZEŚĆ....
Byłabym nieuczciwa nie wspominając o minusach domowego treningu. Na pewno brak instruktora jest główną wadą. Kto będzie nam kontrolował technikę? Kto nam podpowie? Nie ważne bowiem jak dobrego trenera mamy na DVD- nie widzi on nas i nie może powiedzieć czy robimy to dobrze. Rzucane hasła "Idzie Ci świetnie" "Jest super" - nie odnoszą się do tego jak ćwiczymy (szok, nie?) Co jeszcze... W domu łatwo zrezygnować z ćwiczeń albo ciągle je przekładać (Jutro na pewno już poćwiczę) aż orientujemy się , że w minionym tygodniu nie było żadnego treningu.

Decyzja więc jest naprawdę trudna. Warto poświęcić trochę czasu i zastanowić się co będzie dla nas bardziej korzystniejsze. Ja już podjęłam decyzję. A Ty?



1 komentarz:

  1. Ja nie lubię trenować w domu. Motywują mnie ludzie, ich obecność. A jak mam patrzeć w trenera na monitorze- od razu mi się odechciewa...

    OdpowiedzUsuń