czwartek, 1 maja 2014

Małgosia podsumowuje Kwiecień

Kwiecień plecień poprzeplata trochę Jogi trochę Lisy- kata.

Początek kwietnia rozpoczął się wkroczeniem w ciemną otchłań, kiedy to Małgosia leżała w niemocy i zastanawiała się nad sensem tego wszystkiego. Dnia piątego owego miesiąca strząsnęła z siebie ostatnie okruszki ciastek i uznała, że należy powrócić na drogę chwały i sukcesów. Skontaktowała się z Lisą, która jak zawsze wiernie czekała na nią z dużą dawką energii. Mocne uderzenie było jak kubeł zimnej wody.... a może nie była to zimna woda, a ciepły pot. W każdym razie było mokro. Mokro i ciężko, ale i szczęśliwie. Małgosia powróciła też do klubów, gdzie na matach robiła skręty, mostki i szpagaty. Dodatkowej siły dodawała jej myśl, że to już ostatni taki katorżniczy miesiąc. O jej odejściu z klubów dowiedziały się klientki, które obrażaniem, tupaniem a nawet słodkimi uśmiechami próbowały ją namówić do "jeszcze jednego miesiąca". Małgosia była jednak twarda jak brzuch Lisy - nie poddała się i dnia 30 poprowadziła ostatnie zajęcia. Był pot, był ból i były łzy satysfakcji. Miesiąc zakończony sukcesem sportowym.

Coś i drgnęło w żywieniu. Małgosia zaniepokojona brakiem efektów rozpoczęła edukację własną z żywienia. Liczyła, zapisywała, czytała. Zadawała pytania i szukała odpowiedzi. Dowiedziała się więcej o białku, a nawet zakupiła trochę specyfików. Popełnia błędy, bo jest małą, słabą kobietką, ale się nie poddaje, bo jest dużą, silną babką.

c.d.n.


3 komentarze:

  1. Ja tu widze, że jak 5go drgęło pod tymi okruszkami, to poleciało 16 dni pod rząd... :O I to w większości z Lisą, łomamo... ostro :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzebne było mocne "wytrzęsienie" okruszków;)

      Usuń